- Może Pani podejść do psa?
- Nie, bo mam mokrą głowę.
A pies? Jest tylko wychudzony, stary, schorowany, nie może wstać o własnych siłach i ciągnie za sobą łapy.
- Dlaczego nie była Pani z psem u weterynarza?
- On jest stary.
Starym psom widocznie się nie pomaga. Na stare psy się patrzy, jak cierpią i w bólu powoli umierają.
- Ile pies ma lat?
- 10, 12… 16?
Właścicielka nie wie, ile pies ma lat. A po co to liczyć? Póki żyje, ma pilnować gospodarstwa.
- Jak ma na imię?
Cisza. Zmiana tematu...
Jakim trzeba być człowiekiem, by świadomie skazywać psa na cierpienie? Kim trzeba się stać, by chociaż przez chwile nie obudzić w sobie wyrzutu sumienia? Słyszeliśmy tylko wymówki – bo jak nie stary, to nie ma jak zawieźć, bo jak weterynarza można było wezwać, to nie ma kiedy, bo praca, bo ktoś w rodzinie chory i trzeba się nim opiekować, chociaż jest już stary…
Zabraliśmy psa, wsiadłyśmy do samochodu i milczałyśmy całą drogę. Bo zabrakło słów, bo pękło serce, bo widziałyśmy jego oczu pełne bólu i smutku. Mieszkał całe życie w boksie, w nieocieplonej budzie, z misce nawet psia karma była, zmieszana z ogórkami – może tyle zostało z resztek, które dostał tego samego dnia. Czasem dostał schronienie w komórce obok pieca. To był ten dobry gest człowieczeństwa. Pies leżał bez celu załatwiając się pod siebie, bo sam nie ma siły wstać, więc leżał we własnych odchodach. Przewieźliśmy psiaka do lekarza weterynarii – tu miał mieć zrobione najważniejsze badania – m.in. prześwietlenie, żeby wstępnie ocenić stan jego łap. Niestety, musieliśmy zrezygnować wczoraj z badań – bo pies jest zbyt słaby. Waży tylko 20 kg. Zwyczajnie się słania. Niczym woda przelewa się między naszymi rękoma. Czuwaliśmy obok niego całą noc.
O 23:00 nasza inspektorka podeszła do niego, żeby go pogłaskać. Oczy... same białka... Nie reagował. Pogłaskany zaczął jednak spokojniej oddychać. Otworzył oczy. Nie chciał pić. Po kilku minutach jedynie podniósł głowę. Kolejnych kilka minut.. Wyczuł Siłę... zaczął merdać ogonem.
Dzisiaj zostanie przewieziony do domu tymczasowego, gdzie czekają na niego także lekarze weterynarii.
Prosimy Was o pomoc! I chyba nie potrafimy wydusić nic więcej z siebie. Po prostu prosimy o pomoc dla Eklerka – na badania, na paliwo, które zapewni mu transport do domu tymczasowego (400km w dwie strony), na wszystko, co tylko będzie mu potrzeba – suplementy, leki, specjalistyczną karmę.
Prosimy Was również o fundusze na rampę do samochodu i nosze – bo poprzednie niestety zostały zniszczone. Większość naszego inspektoratu składa się z kobiet. Podniesienie nawet 20 kg owczarka, który przelewa się zwiotczały przez ręce to duży problem, ale przede wszystkim zagrożenie dla zwierząt powypadkowych czy z przesunięciem krążka międzykręgowego.
! 96 1020 5402 0000 0702 0326 6210
OTOZ ANIMALS Inspektorat Zielona Góra
z dopiskiem "Eklerek"
! przelewy zagraniczne:
PL96102054020000070203266210
KOD BIC (Swift) BPKOPLPW
! paypal: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
! www.ratujemyzwierzaki.pl/EklerkuWalcz
! WYŚLIJ SMSA na NUMER 72365 o TREŚCI S9565 Koszt 2,46 brutto (w tym VAT)
Prosimy nie zapominajcie o nas przy rozliczeniach podatkowych. Przekażcie nam 1% na ratowanie zwierząt! KRS 0000069730 z dopiskiem "Zielona Góra".
W dniu, kiedy odebraliśmy Eklerka, pod naszą opiekę trafiły również inne dwa psy, z kolejnej miejscowości. Kilka dni wcześniej jeszcze dwa. Ręce z bezsilności opadły nam już dawno...
W sprawie Eklerka składamy zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
https://newslubuski.pl/interwencje/4417-zbyt-slaby-nawet-na-badania-nawet-silne-leki-przeciwbolowe-mogly-go-zabic.html#sigProIdd933905997