Gorzów Wielkopolski ma do dyspozycji 6 zakontraktowanych zespołów ratownictwa medycznego. Mimo to na karetkę można czekać godzinami. Dlaczego? Dlatego, że zespoły pogotowia muszą stać razem z pacjentami w kolejkach do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego przy ulicy Dekerta.
Za wszystkim stoi procedura wprowadzona ze względu na koronawirusa. Najczęściej jedna osoba z personelu medycznego wyznaczana jest do prowadzenia segregacji medycznej (triage). Po prawidłowej ocenie zespół może wjechać pod wiatę SOR i przekazać chorego.
Jak tłumaczy dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gorzowie Wielkopolskim lek. Andrzej Szmit, triażysta musi wypełnić protokół przyjęcia pacjenta i spisać wszystkie potrzebne dane. To wszystko zajmuje dość dużo czasu.
- Fakt konieczności przebadania dotyczy pacjentów, jak i zespołu pogotowia. Nie wiemy, gdzie byli oni wcześniej, dlatego dbając o bezpieczeństwo chorych i personelu szpitala musimy poddać ich chociaż podstawowemu badaniu temperatury - mówi Agnieszka Wiśniewska, rzecznik szpitala.
Czekają nawet z zawałem i udarem
Gorzowski szpital zapewnia, że jeśli zespół karetki poinformuje, iż jedzie do lecznicy lub czeka na wjazd z pacjentem, który potrzebuje pilnej pomocy, to zostanie on przyjęty. - Będzie zrobiona taka reorganizacja, aby można było natychmiast udzielić pomocy choremu - dodaje A. Wiśniewska.
Nie zgadza się to z relacją ratownika medycznego, który anonimowo opowiedział o kilku zdarzeniach dla NewsLubuski.pl. - Ostatnio jechaliśmy z pacjentem z zawałem. SOR był powiadomiony, a i tak czekaliśmy, jak ktoś przyjdzie, otworzy nam bramę i zbierze wywiad. Podobnie było z udarem. Czekamy w karetce aż ktoś do nas podejdzie, a czas mija - informuje.
"Stoimy po 40, 60, 120 minut"
Dyrektor gorzowskiego pogotowia zwracał się już z prośbą o interwencję do prezesa Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego Jerzego Ostroucha. W chwili pisania dokumentu najdłuższy czas oczekiwania karetki wynosił 120 minut.
- Rozumiem, jak zjedzie się kilka zespołów i po prostu jest natłok, ale robienie sztucznej kolejki poprzez wszczynanie procedur triażowych nie jest dla mnie zrozumiałe. Pacjent przywożony jest przez zespół w dużej części obsadzony przez lekarzy, którzy sami dokonują też oceny stanu zdrowia zespołu i przede wszystkim pacjenta - podkreśla.
Lekarz Andrzej Szmit dodaje, że w przypadku jakiegokolwiek podejrzenia koronawirusa u pacjenta wszystko byłoby na bieżąco meldowane. Ponadto zespół nie zjawiłby się na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, a w szpitalu jednoimiennym przy ulicy Walczaka w Gorzowie.
Szpital: dmuchamy na zimne
Rzeczniczka lecznicy Agnieszka Wiśniewska informuje, że jeśli nawet przez przypadek na oddział trafiłby ktoś nieprzebadany, to SOR musiałby zostać zamknięty. To oznaczałoby, że ludzie zostaliby bez podstawowego zabezpieczenia.
Mimo wszystko ratownicy medyczni i lekarze z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gorzowie Wielkopolskim mają nadzieję na poprawę obecnej sytuacji. - Zastanawiam się, kto weźmie odpowiedzialność za czekanie na wjazd do SORu, gdy dojdzie do jakiegoś nieszczęścia - podkreśla dyrektor pogotowia.
https://newslubuski.pl/spoleczne/8695-kolejka-karetek-przed-szpitalem-w-gorzowie-czekamy-nawet-po-dwie-godziny.html#sigProIde6afc64717
Przeczytaj też: Wzorowy korytarz życia na trasie S3 w Lubuskiem. Strażacy pędzili do pożaru (FILM)