Coraz trudniejsze czasy
Zmiany klimatyczne nie tylko powodują coraz więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych, lecz również i problemów społecznych. Zmagamy się obecnie z falami pożarów, suszami, ekstremalnymi upałami, burzami, cyklonami, monsunami czy też powodziami. Dzieje się to praktycznie na każdym kontynencie i często dotyka najbiedniejsze grupy społeczne. Coraz więcej osób zostaje przez to zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Według jednego z raportów tylko w 2020 roku ponad 40,5 mln osób na całym świecie zostało przesiedlonych, co jest największym tego typu zdarzeniem od ponad 10 lat. Katastrofy pogodowe są odpowiedzialne za nawet trzy razy większą emigrację niż wojenne konflikty i przemoc. Ponad 30 mln osób wyemigrowało z powodu pogody właśnie.
Często zapominamy o tym, że katastrofy wywołane ekstremalnymi warunkami klimatycznymi nie są krótkoterminowym problemem. Składają się bowiem na złożoną sieć niedoborów żywności i wody, co z kolei prowadzi do nawarstwiania się problemów społeczno-ekonomicznych. Niemcy po powodzi, Australia czy Stany Zjednoczone po pożarach, niezwykle szybko się odbudują. Tymczasem Bangladesz to nawet kilka tysięcy migrantów dziennie, którzy przybywają już do przeludnionej stolicy. Według danych Banku Światowego postępujące zmiany klimatu doprowadzą do skrajnego ubóstwa od 32 do 132 milionów do 2030 roku, jak i również jeszcze bardziej wpłyną na migrację ludności.
Przy tym wszystkim mierzymy się przecież ze znacznym wzrostem populacji, gwałtowną urbanizacją, jak i również niestabilnością polityczną, czego dowodem są wydarzenia na Bliskim Wschodzie. Wszystko to może jeszcze bardziej napędzać masowe przesiedlenia. Obecne przepisy dotyczące uchodźców chronią tylko osoby uciekające przed wojną i prześladowaniami. Przez to zmian klimatycznych nie traktuje się jako powodu do przyznania azylu. Mamy niestety olbrzymią dysproporcję na świecie, gdyż nawet ponad 1,2 miliarda ludzi żyje w 31 krajach o niższych dochodach, które nie są w stanie radzić sobie ze zmianami klimatycznymi, ekstremalnymi warunkami pogodowymi.
Wspomniany Bangladesz jest tylko jednym z wielu przykładów, jak środowiska slumsów będą się stale rozszerzać. Ludność ucieka bowiem z miejsc dotkniętych powodziami, burzami, suszami, a naturalnym kierunkiem stają się miasta. Te z kolei nie są w stanie poradzić sobie z napływającymi masami ludności, więc mamy coraz więcej dzielnic skrajnej biedy, gdzie nie jest trudno o epidemie, wzrost przestępczości, problemy z głodem, dostępem do czystej wody. Według niektórych badań do 2050 roku problem migracji i to tylko wewnątrz krajów, a nie między państwami czy kontynentami, dotknąć może nawet 200 milionów mieszkańców. Najwięcej takiej ludności będzie w Afryce Subsaharyjskiej, północnej części Czarnego Lądu. W dalszej kolejności będzie to Azja Południowa i jej wschodnia część.
Choć oczywiście konieczne są zmiany, to ciężko jest sobie wyobrazić, aby reszta świata była w stanie uporać się z takimi problemami. Tutaj bowiem potrzebne są ogromne nakłady pieniężne na zmiany klimatyczne, a do tego dochodzą także inwestycje w infrastrukturę. Być może czeka nas kryzys migracyjny, jakiego jeszcze nie doświadczyliśmy w nowożytnych czasach.