Stanowisko dyżurnego w jednostce policji to bardzo odpowiedzialna funkcja. To tutaj codziennie policjanci odbierają setki połączeń. A zgłoszenia są różne. Mieszkańcy dzwonią z różnymi potrzebami. Część z nich w ogóle nie dotyczą działań policji. Dyżurni starają się jednak pomóc każdemu. Gdzie jest najlepsza pizza w mieście? Auto mi się zepsuło. Gdzie mogę zamówić lawetę? Chcę zrobić sobie krzywdę. Potrzebuję rozmowy… To tylko niektóre ze zgłoszeń, z jakimi muszą mierzyć się policjanci dyżurni. Od tych, które należy szybko zakończyć, aby odblokować linię alarmową dla naprawdę potrzebujących, po takie, które wymagają od funkcjonariuszy cierpliwości, skupienia i zrozumienia. Niebagatelne znaczenie ma doświadczenie życiowe i policyjne osób odbierających telefon od często zdenerwowanych ludzi. Tymczasem uzyskanie szczegółowych informacji o zdarzeniu ma wpływ na szybką i prawidłową reakcję.
Profesjonalizmem wykazał się dyżurny gorzowskiej jednostki mł. asp. Henryk Szajrych. Wczoraj (18.10) po godz. 9.00 rano zadzwoniła do niego zdenerwowana kobieta, która przekazała, że jej kilkunastomiesięczne dziecko dostało drgawek i prawdopodobnie ma problemy z oddychaniem. Dyżurny zebrał szybko podstawowe informacje, by w tym samym momencie już z drugiego telefonu wezwać pogotowie. Matce dziecka przekazał, by ciągle monitorowała oddech dziecka. Pogotowie było już w drodze. Po kilku minutach oficer dyżurny zadzwonił do zgłaszającej, by ponownie zapytać o stan dziecka. Przekazał, by nie dopuścić do tego, aby dziecko zasnęło. Dyżurny nie odkładał słuchawki, aż nie usłyszał, że przyjechało pogotowie.
Jeszcze tego samego dnia policjant zadzwonił do zgłaszającej, by zapytać o stan zdrowia dziecka. Matka przekazała, że sytuacja została opanowana. Dopełnieniem poczucia dobrze wykonanej pracy przez dyżurnego było słowo „Dziękuję”. Mł. asp. Henryk Szajrych mówi krótko: „To moja służba. Chciałem pomóc i robiłem to, co do mnie należy”.
KWP w Gorzowie Wlkp.