Niepewność, strach i determinacja. Tak w kilku przymiotnikach możemy opisać obecną pracę medyków w zespołach ratownictwa medycznego, szpitalach lub Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Wszyscy są w tej chwili najbardziej narażeni na zakażenie koronawirusem, bo nigdy nie wiadomo, z jakim pacjentem mają styczność.
Sytuacja jest trudna, ponieważ zasoby niezbędnego wyposażenia ochronnego szybko się kurczą. Medycy w całej Polsce apelują o dodatkowe środki ochrony osobistej: kombinezony, maski czy rękawiczki. Z pomocą przychodzą ludzie dobrej woli, którzy często przekazują sprzęt dla ratowników.
Bohaterowie pierwszej linii frontu żyją w niepewnych czasach. Nigdy nie wiedzą, czy wchodząc na dyżur, wrócą z niego do domu. W każdej chwili mogą bowiem zostać poddani kwarantannie.
"Moje życie zmieniło się całkowicie"
O sytuacji opowiada Szymon Michniewicz, kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Zielonej Górze. - Dotyczy to wszystkich medyków. Wszystkich pracujących na pierwszej linii frontu. Epidemia zmieniła życie wszystkich ludzi, ale to my zostaliśmy okrzyknięci bohaterami - mówi lekarz.
Niemalże identycznego zdania są założyciele "To nie z mojej karetki" - znanej strony w środowisku medycznym. - Jedziemy na skraju wytrzymałości. Obawiamy się, że po fali przyjaźni od społeczeństwa może się pojawić fala hejtu w stronę medyków. Że zarażają, że nie robią wystarczająco dużo itp - czytamy w poście.
Praktycznie w ogóle nie spotykają się z rodziną
Dla pracowników ochrony zdrowia najtrudniejsza jest rozłąka z bliskimi. Część z nich całkowicie wyprowadziła się z domów, natomiast kolejni przebywają w nim tylko niemalże na chwilę.
- Rodziny są wku***ne, bo poświęcamy czas rodzinny na pracę. Byłem w tym miesiącu w domu tylko kilka razy i głównie po to, aby zrobić pranie i chwilę się przespać - komentuje twórca "To nie z mojej karetki".
"Prawdziwymi bohaterami są nasze rodziny i przyjaciele"
Kierownik zielonogórskiego SORu zwraca uwagę, że najważniejszymi osobami są obecnie najbliżsi. - Prawdziwymi bohaterami są wszystkie osoby, od których codziennie słyszę słowa wsparcia i pytanie "jak możemy ci pomóc". Boimy się wszyscy. Mój strach wpisany jest w moją pracę. Wy boicie się o mnie i to jest nieporównywalnie trudniejsze. Wiem, że za codziennym uśmiechem często kryje się duży niepokój. Dziękujemy, że dzięki Wam możemy być dziś tu, gdzie musimy być - mówi lek. Szymon Michniewicz.
Film: SOR Zielona Góra
Przeczytaj też: Zielona Góra: Ratownicy trafili na kwarantannę. Pacjent zataił objawy koronawirusa