Ratownik medyczny z Zielonej Góry potrzebuje pomocy. "Bywa bardzo ciężko, ale nie poddaje się"

23 maj 2020
Autor: 
Ratownik medyczny z Zielonej Góry potrzebuje pomocy Foto: Redakcja, archiwum prywatne p. Marcina

Pan Marcin ratuje ludzkie życia w zielonogórskim pogotowiu. Sześć lat temu zdiagnozowano u niego toczeń układowy. Niestety do dzisiaj nie udało się zatrzymać choroby. Ratownik nie poddaje się i walczy dalej.

Jako ratownik medyczny w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Zielonej Górze cały czas jest na pierwszej linii frontu. Niestety pracę Pana Marcina Grochowskiego utrudnia toczeń układowy zdiagnozowany w grudniu 2014 roku.

"Wszystko zawaliło się w jednej chwili"

- Zaczęło się od ostrego długo odcinkowego zapalenia rdzenia kręgowego. Jednym słowem zwaliło mnie z nóg. Wysoka gorączka, wykryto też boreliozę i tak wszystko się zawaliło w jednej chwili. Uczyłem się chodzić na nowo, zacząłem już w szpitalu, o kulach. Później długa rehabilitacja, codzienne spacery krótkie z psem - opowiada pan Marcin.

Jak sam przyznaje, było ciężko, ale wrócił do normalności. Wszystko jednak do czasu kolejnego ataku choroby, której do tej pory nikt nie potrafi zatrzymać.

Terapie i próby leczenia w Polsce

U wielu osób leczony toczeń bywa uśpiony na wiele lat. Niestety organizm ratownika medycznego z Zielonej Góry nie reaguje na metody leczenia w Polsce. W międzyczasie doszły choroby współtowarzyszące. To m.in. leukopenia i zespół mielodysplastyczny.

Terapie są bardzo kosztowne, bo w grę wchodzi leczenie drogimi, zagranicznymi lekami. Pan Marcin kilkanaście razy w roku bywa w szpitalach celem wprowadzania nowych metod leczenia, jednak do dzisiaj nie udało się zatrzymać choroby przez różnych lekarzy, z różnych miast w Polsce.

"Nie poddaje się!"

- Na co dzień towarzyszy mi osłabienie, drętwienie oraz ból kończyn dolnych. Pojawiają się też zaburzenia czucia od nadbrzusza po kończyny dolne, ból pleców, bóle stawowe śródręcza, stawów kolanowych i krwawienia z nosa. Toczeń jest chorobą autoimmunologiczną, czyli atakuje organizm, kiedy chce i jaki organ chce - relacjonuje ratownik medyczny.

Pan Marcin przyznaje, że nie poddaje się i wciąż szuka nowych metod leczenia w Polsce i za granicą. - Zawód ratownika medycznego to moje powołanie, co by się nie działo, nie potrafię z niego zrezygnować, bo chcę pomagać innym. Kocham pracę w karetce, pracę z pacjentami. Nie pozwalam, żeby choroba odebrała mi sens pracy - podkreśla.

Zbiórka na leczenie

W internecie utworzono już specjalną zbiórkę na rzecz Marcina Grochowskiego. Wszystko zostanie przeznaczone na bieżące koszty leczenia, konsultacje z lekarzami oraz pobyty w klinikach, które pochłaniają wiele pieniędzy.

Każdy może wspomóc ratownika medycznego z Zielonej Góry. Wystarczy kliknąć TUTAJ.

Przeczytaj też: Kontenerowy tomograf dla szpitala w Zielonej Górze. Kosztuje 2,9 miliona złotych (ZDJĘCIA)

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń ani nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo skracania i adiustacji tekstów oraz ich tytułów.

Na podstawie art. 25 ust.1 pkt 1b prawa autorskiego, wydawca wyraźnie zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych na portalu internetowym "NewsLubuski.pl" jest zabronione.

Jeżeli widzisz błąd na stronie, napisz do redakcji: NewsLubuski

Właścicielem portalu NewsLubuski.pl jest firma vGs

Media Społecznościowe

Top