Wszystko wydarzyło się w poniedziałek, 25 lipca około godziny 16. W rejonie miejscowości Tuczno w powiecie strzelecko-drezdeneckim doszło do pożaru pszenicy na pniu. - Byłem na polu z chłopakami, także po prostu to zobaczyłem. Natychmiast próbowaliśmy coś działać, natomiast zerwał się bardzo silny wschodni wiatr. - relacjonuje właściciel uprawy Radosław Kierznowski.
Zgłoszenie o pożarze wpłynęło do strażaków już po kilku minutach. Na miejsce w pierwszej kolejności dysponowane zostały okoliczne jednostki OSP, a także strażacy zawodowi ze Strzelec Krajeńskich. Z chwilą dojazdu pierwszych zastępów, pożar był już mocno rozwinięty. Do działań dysponowano kolejne jednostki, również spoza powiatu strzelecko-drezdeneckiego. W kluczowej fazie z pożarem walczyło 25 zastępów straży pożarnej.
- Pomimo że kosiliśmy pod wiatr to przeskoczyło i uciekało, było nie do zatrzymania. Dwoma ciągnikami popróbowaliśmy to odcinać, dzięki temu pewnie nie poszło wszystko. - dodaje Radosław Kierznowski.
Jaka była przyczyna pożaru?
Właściciel uprawy wyklucza celowe podpalenie. - Myślę, że kamień z szarpacza, z kombajnu. Tak się zdarza. - mówi Kierznowski. Ze wstępnych szacunków wynika, że spaleniu uległo około 160-170 hektarów pszenicy na pniu, która miała zostać przeznaczona na materiał siewny na przyszłe lata. Straty to ponad 3 miliony złotych. Uprawa była ubezpieczona.
Właściciel dziękuje współpracownikom oraz straży pożarnej
- Bardzo chciałem podziękować przede wszystkim współpracownikom, bo to dzięki nim mamy takie piękne plony. Cały rok oni na to pracowali razem ze mną i narażając swoje zdrowie ratowali co się da. Również chciałbym bardzo podziękować straży pożarnej, która bardzo ofiarnie uczestniczyła w tym i za szybką i sprawną akcję. - mówi Kierznowski.
Czytaj także - Niezwykle niski stan wody w Odrze. W Nowej Soli poniżej 100 cm!