Pożar już po kilku minutach był mocno rozwinięty. Dyżurny operacyjny Stanowiska Kierowania Komendanta Miejskiego w Zielonej Górze natychmiast zadysponował na miejsce 3 zastępy straży pożarnej z Sulechowa oraz ochotników z pobliskich miejscowości. - Pierwsze wozy pojawiły się na miejscu już po 10 minutach od zgłoszenia - relacjonuje mł. bryg. Ryszard Gura, rzecznik zielonogórskich strażaków.
Sytuacja już od samego początku była bardzo trudna. Wszystko utrudniał fakt, że obok znajdował się kolejny obiekt, a w płonącym budynku ulokowanych było wiele butli z gazem propan-butan, które w każdej chwili mogły eksplodować. Strażacy starali się jak najszybciej wynosić je na zewnątrz, gdzie dokładnie zostały schładzane. Ponadto niepokojącym sygnałem była informacja, iż w budynku mógł znajdować się właściciel tartaku. Wówczas działania strażaków skierowane były przede wszystkim na odnalezieniu mężczyzny.
Kiedy część strażaków gasiła, a reszta poszukiwała właściciela do Smolna Wielkiego przybył podstawowy zespół pogotowia, który oczekiwał na ewentualnego poszkodowanego. Na szczęście mężczyzna został znaleziony poza terenem akcji. Od tego momentu wszyscy ratownicy skupieni byli już tylko na prowadzeniu działań gaśniczych.
Podczas akcji problemem dla strażaków stał się brak dostępu do wody. W pobliżu zakładu znajdował się tylko jeden hydrant, który w połączeniu z metodą dowożenia wody na miejsce pożaru przez samochody gaśnicze szybko stał się niewystarczalny. W tym celu do działań wysłano cysternę o pojemności 25 tys. litrów wody z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 w Zielonej Górze. Po podłączeniu jej do sieci hydrantowej, woda była dostarczana do wszystkich stanowisk gaśniczych. W międzyczasie na kanale rzeki Obra stworzony został punkt czerpania wody.
Każdy ratownik znajdujący się w strefie zadymienia nieustannie pracuje w aparacie powietrznym. Duży wysiłek strażaków szybko opróżnia butle z powietrzem, dlatego na miejsce zdarzenia wysłano specjalny samochód z Zielonej Góry, na którym znajduje się agregat do pompowania butli. W międzyczasie do Smolna Wielkiego dojechał bryg. Maksymilian Koperski, Zastępca Komendanta Miejskiego PSP w Zielonej Górze oraz kpt. Mirosław Pacyna, Dowódca JRG w Sulechowie. Po chwili pojawił się również bryg. Patryk Maruszak, Lubuski Komendant Wojewódzki PSP.
Strażacy cały czas prowadzą działania z ziemi oraz z sulechowskiego podnośnika hydraulicznego. Wspomaga ich drabina mechaniczna z zielonogórskiej JRG nr 1. Sytuacja nieustannie jest bardzo trudna. Co jakiś czas sypią się ściany obiektu, a dach wali się do środka. Ratownicy nie mogą pracować wewnątrz obiektu, ponieważ jest bardzo niebezpieczne. Dodatkowo potwierdza to fakt, że podczas działań wybuchła jedna butla z gazem, która była pozostawiona w wózku widłowym.
Straty z pewnościa są duże. Spaleniu uległo już około 3/4 budynku, czyli 1000 m2. - Na miejscu pracuje 13 zastępów straży pożarnej. Wszystkie maszyny i urządzenia, które znajdowały się wewnątrz doszczętnie spłonęły. Zachował się tylko sąsiadujący budynek suszarni - relacjonował na gorąco mł. bryg. Gura. Ponadto z relacji świadków wynika, że pracę w tartaku straciło około 30 osób.
Dokładna przyczyna pożaru nie jest jeszcze znana. Określi to już biegły z zakresu pożarnictwa.
10.01.18 | Godzina 00:00 - Jeden ze strażaków z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Sulechowie został poszkodowany. Zaopiekował się nim zespół pogotowia. Uraz nie jest zbyt poważny.
Godzina 00:15 - Sytuacja pożarowa została całkowicie opanowana. Na miejscu pozostali już tylko ochotnicy z Kargowej i Smolna Wielkiego, którzy jeszcze przez kilka godzin będą dozorować pogorzelisko. Na czas nieobecności strażaków z JRG w Sulechowie, rejon chroniony zabezpieczały 2 zastępy z OSP w Mozowie.
Godzina 7:50 - Wszystkie pozostałe zastępy odjechały już z miejsca działań. Wkrótce na teren tartaku wkroczą biegli sądowi.
https://newslubuski.pl/interwencje/6030-ogromny-pozar-tartaku-kolo-sulechowa-blisko-30-osob-stracilo-prace.html#sigProIdfe80937f1d