Policjanci z zielonogórskiej drogówki kontrolują poziom hałasu z samochodów oraz motocykli i zabierają dowody rejestracyjne. To po ostatnich zgłoszeniach.
Mieszkańcy Zielonej Góry od dłuższego czasu zwracali uwagę, że kierowcy mocno przekraczają dozwoloną prędkość w ścisłym centrum miasta. Mówili nawet o „nielegalnych wyścigach”. Teraz doszedł do tego hałas, jaki samochody i motocykle poruszające się ulicami miasta.
Wszystkie zgłoszenia wędrowały do Komendy Miejskiej Policji. I tak funkcjonariusze z Wydziału Ruchu Drogowego zaczęli częściej sprawdzać prędkość pojazdów między innymi na ulicy Bohaterów Westerplatte i alei Wojska Polskiego. Ostatnio rozpoczęli także działania kontrolujące poziom głośności pojazdów.
Policja kontroluje poziom hałasu
Na wyposażeniu drogówki znajduje się między innymi specjalny pojazd ETDiE, czyli dla Ekip Techniki Drogowej i Ekologii. To furgon naszpikowany urządzeniami diagnostycznymi. Można nawet stwierdzić, że jest to mini stacja diagnostyczna. W środku znajdziemy na przykład analizator spalin, dymomierz, urządzenie do pomiaru przepuszczalności światła w szybach pojazdu oraz miernik poziomu głośności.
– Poziom głośności pojazdu określa Rozporządzenie Ministra Infrastruktury. Producenci pojazdów dbają o to, żeby dozwolone normy nie były przekraczane, natomiast użytkownicy często podrasowują swoje motocykle czy samochody, zmieniając ich układ wydechowy, nie zważając na dokuczliwość tego hałasu – mówi podinsp. Małgorzata Stanisławska, rzecznik policji w Zielonej Górze.
W trakcie ostatniej akcji przeprowadzonej na terenie miasta mundurowi zatrzymali za przekroczenie poziomu głośności kilka dowodów rejestracyjnych. To zarówno od motocykli, motorowerów, jak i samochodów osobowych.
– Kilku kierujących zostało również ukaranych mandatami. Ich wysokość za takie wykroczenie może wynieść nawet 3000 złotych, ale obawiać powinni się jedynie kierujący, którzy dokonali przeróbek w swoich pojazdach – podkreśla podinsp. Stanisławska.
Przeczytaj też: Zielona Góra: Słupek wysunął się pod samochodem na deptaku. Mieszkaniec: „Ale dziadostwo”