Wszystko wydarzyło się w niedzielę, 20 września. Podstawowy zespół pogotowia F0144 ze Skwierzyny koło Gorzowa Wielkopolskiego został wezwany do mężczyzny z nagłym zatrzymaniem krążenia. W zgłoszeniu ujęto informację, że pacjent może być zakażony wirusem COVID-19.
- Pierwszą naszą decyzją było założenie kombinezonów i dopiero wejście, lecz gdy dojechaliśmy na miejsce i jako "machacz" stał zapłakany około 13-letni chłopiec, decyzja była jedna. Wchodzimy tylko w maskach i okularach ochronnych. Nie ma czasu na kombinezony - relacjonuje ratownik medyczny, który chce pozostać anonimowy.
Prawdziwa walka o życie 43-latka
Dwójka ratowników medycznych od razu przystąpiła do medycznych czynności. W międzyczasie na miejscu zjawiła się załoga Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Medycy wspólnymi siłami długo reanimowali mężczyznę. Ich działania przyniosły skutek dopiero po blisko godzinie działań. Pacjent od razu trafił śmigłowcem HEMS do szpitala w Gorzowie Wielkopolskim.
"Mogę powiedzieć, że zrobiłem wszystko, aby uratować życie"
Po niespełna dwóch godzinach do skwierzyńskiego zespołu trafiła informacja, że u pacjenta potwierdzono koronawirusa, a medycy trafiają na kwarantannę.
- Po opadnięciu emocji doszliśmy do wniosku, że podjęta przez nas decyzja była jedyną rozsądną. Mogę śmiało spojrzeć w lustro, mogę spojrzeć w oczy swoim dzieciom i powiedzieć, że zrobiłem wszystko, aby uratować życie tego człowieka. Obecnie ryzyko zakażenia jest wszędzie i nieważne czy wejdziemy w kombinezonach, czy nie. W każdej chwili mogę się zarazić - podsumowuje medyk.
Tym razem się nie udało. Pacjent zmarł w poznańskim szpitalu
Mężczyzna po transporcie na Szpitalny Oddział Ratunkowy w szpitalu w Gorzowie Wielkopolskim od razu trafił na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. Później trafił do lecznicy w Poznaniu. Niestety lekarzom nie udało się uratować życia 43-latka.
Przeczytaj: Strażak z Gorzowa zakażony koronawirusem. 24 osoby trafiły na kwarantannę