Małżeństwo, Ewa i Marek z Zielonej Góry za Polakami jeżdżą na prawie wszystkie mistrzostwa. Ostatnio kibicowali siatkarzom podczas Europejskiego Turnieju Kwalifikacyjnego do Igrzysk w Rio, który odbył się w styczniu 2016 w Berlinie.
- Sportem interesuję się od dziecka - informuje pan Marek - w Zielonej Górze dwie najważniejsze dyscypliny to żużel i koszykówka. Teraz kibicujemy całej Polsce. Wszystko zaczęło się cztery lata temu. Byliśmy z żoną na olimpiadzie w Londynie. Dziś spełniamy swoje marzenie i jedziemy do Rio. Szczególnie kibicujemy piłkarzom ręcznym i siatkarzom, ale kciuki trzymamy za wszystkich polskich sportowców.
Zielonogórscy kibice wierzą, że z Rio Polacy wrócą z minimum dziesięcioma medalami.
- Bardzo mocni są siatkarze - wymienia Marek - W przygotowaniach może słabiej wyglądali, ale wierzę, że zdobędą tam medal. Bardzo dobrą mamy ekipę zapaśników, florecistkę, wioślarzy czy kajakarzy oraz Sylwię Bogacką, zielonogórską strzelczynię.
Ewa i Marek do igrzysk przygotowywali się od dziewięciu miesięcy. Zabierają ze sobą po jednej walizce, w której głównie znaleźć można biało-czerwone koszulki, szaliki w barwach narodowych, 6-metrową flagę oraz hełm.
- Chciałabym zobaczyć gimnastykę akrobatyczną oraz skoki synchroniczne do wody - dodaje Ewa - tam niestety nie ma Polaków.
Zapytaliśmy również o kwestię bezpieczeństwa.
- Troszeczkę się uczyłem tamtejszego języka - mówi Marek - mam opanowany zwrot "Nie mam pieniędzy, wczoraj zostałem okradziony" i myślę, że to wystarczy, a tak na prawdę nie boję się bo tam będzie na pewno bardzo dobra ochrona.
Troszeczkę innego zdania jest jego żona, ale wierzy, że nic się nie wydarzy i spokojnie wrócą po olimpiadzie do domu.
- Musi być dobrze - uśmiecha się Ewa - to jest wyprawa życia, więc musi być dobrze.
Ewie i Markowi życzymy szczęśliwej podróży i niezapomnianych wrażeń. A naszych internautów informujemy, że ceremonia otwarcia igrzysk rozpocznie się 5/6. sierpnia o godz. 00:15 czasu polskiego. Wcześniej, o godzinie 18.00 zobaczymy Karinę Lipiarską - Pałkę w łucznictwie.
