Rolnicy nie mogą rozpocząć siewów i innych prac na polu, gdyż stoi na nich woda, tworzą się kałuże, błoto. Powód? Tamy spiętrzające wodę pobudowane przez bobry. Zwierzęta te czują się w tej okolicy bardzo dobrze i szacuje się, że jest ich około 50 sztuk. Rozgoryczonych i bezradnych rolników wspiera burmistrz Kargowej, który pomaga znaleźć najrozsądniejsze rozwiązanie.
Rolnik ze Smolna Małego Władysław Rusewicz przyznaje, że są miejsca, gdzie bobry nikomu nie szkodzą i mogą sobie spokojnie budować tamy. "Bobry dobrze się tu czują, bo jest czysta woda, na odcinku około 3 km jest około 16 tam, to świadczy o ich sporej liczbie. Oprócz tego, że przez te zwierzęta woda się piętrzy i pola są zalane, zniszczone są skarpy, wydrążone nory... Nie wiem, czy odstrzelić, czy odłowić, ale trzeba coś z nimi zrobić w tej okolicy".
Jerzy Fabiś - burmistrz Kargowej przyznaje, że problem z bobrami jest problemem lokalnym, dotyczącym Smolna Małego oraz Smolna Wielkiego. "Myślę, że bobry wróciły z rzeki Obrzycy do Smolna Małego na cieki o mniejszej szerokości, gdzie łatwiej im budować tamy. Pomimo że w zeszłym roku była zgoda na odstrzał i populację zmniejszono o 5 sztuk, widać, że one się mnożą i nic to nie dało. Najlepiej byłoby je odłowić i przenieść, bo żal zabijać te zwierzęta, ale odłowienie nie jest takie proste. Prawdopodobnie będzie decyzja o odstrzał kilku bobrów, co dopiero możliwe będzie w okresie zimowym" - mówi włodarz Kargowej.
Paweł Tomiak, kolejny rolnik, który nie może rozpocząć prac na polu przez szkodliwą działalność bobrów, bezradnie rozkłada ręce: "Tu jest moje pole, tu uprawiam cebulę, ale w tej chwili nie mogę nic robić, żadnych prac podjąć. Od 10 lat gospodarzę tutaj, a od 3 problem z bobrami się nasila. Sam nie wiem, jak to rozwiązać, a straty można liczyć w tysiącach. Na innych polach przygotowana jest orka, a u mnie ciągniki grzęzły. Rok temu przewrócił się kombajn, bo ziemia była podkopana, nory zrobione i ziemia się osunęła. Jeżeli teraz problemu się nie rozwiąże, z roku na rok będzie jeszcze gorzej".