Jest jednak nadzieja, która płynie zza Bałtyku – Duńska Opera Narodowa jako jedna z niewielu na świecie wystawia właśnie „Rigoletto” z międzynarodową obsadą, w której znalazł się m.in. znany również w Polsce legendarny bas Alexander Anisimov.
Wbrew przeciwnościom losu związanym z pandemią Duńska Opera Narodowa zdecydowała się na zorganizowanie tournée, w ramach którego zaplanowano aż 20 spektakli w całym kraju. Artyści są poddawani regularnym testom na obecność koronawirusa. Organizatorzy dmuchają na zimne po tym, jak zaraz po rozpoczęciu prób zakażeniu ulegli niemal wszyscy członkowie podwójnej obsady. Mimo wszystko, po odbyciu dwutygodniowej kwarantanny, powrócono do kontynuowania projektu, obejmując wszystkich uczestników troskliwą opieką lekarską.
Wśród występujących artystów znajdziemy Alexandra Anisimova, światowej sławy solistę największych scen operowych, od lat znanego w Polsce również dzięki niezwykle emocjonalnym koncertom i pełnym wzruszeń projektom muzycznym tworzonym w duecie z pianistką Beatą Szałwińską. W „Rigoletto” artysta występował już wielokrotnie, m.in. pod dyrekcją maestro Daniela Barenboima i maestro Antonio Pappano – zawsze jako wyrazisty antybohater Sparafucile. Ta rola w wydaniu Alexandra Anisimova jest prawdziwym majstersztykiem. Kreacja zbiera za każdym razem gorące owacje i niezwykle pochlebne recenzje od międzynarodowych krytyków. Rosyjski bas operowy po raz kolejny udowadnia swoją wielkość i geniusz artystyczny na miarę jednego z największych śpiewaków w historii opery Fiodora Iwanowicza Szałapina, z którym bywa porównywany.
„Alexander Anisimov jako Sparafucile prezentuje piękno genialnej barwy, w którym zawarty jest dramat okrucieństwa” - Duńska Opera Królewska. „Sparafucile w wydaniu Anisimova to przepych ciemności wyrażony niepowtarzalnym głosem” - James Helme Sutcliffe, Berlin.
Do tournée w Danii przygotowywała artystę Beata Szałwińska, z którą Alexander Anisimov odbywał próby w studiu muzycznym w Luxemburgu. Pierwsza premiera „Rigoletta” miała miejsce 9 października w Sonderborgu, a następnie 26 października odbyło się drugie premierowe przedstawienie w Królewskiej Operze w Kopenhadze. Uważam, że była to bardzo dobra decyzja – mówi Alexander Anisosmov. Ludzie potrzebowali powiewu normalności, gdyż od wielu miesięcy tęsknili za prawdziwą sztuką, a my – artyści za kontaktem z publicznością. I choć oczywiście musimy przestrzegać wielu ograniczeń i występować przed mniejszą widownią, a do tego bezustannie towarzyszy nam niepokój o zdrowie, to jednak wszyscy jesteśmy zdeterminowani, by doprowadzić nasze tournée do planowanego na 28 listopada zakończenia. Jesteśmy szczęśliwi, że możemy uczestniczyć w tak ważnym przedsięwzięciu artystycznym, dodającym światu trochę nadziei na lepsze jutro. Dzięki sztuce możemy choć na chwilę zapomnieć o szaleństwie pandemii, naszym zwątpieniu i nieustającym lęku, co będzie dalej.
„Rigoletto” to opera w trzech aktach z 1851 roku na podstawie dramatu Wiktora Hugo „Król się bawi” z librettem autorstwa Francesco Maria Piave oraz muzyką Giuseppe Verdi. Opera należy do klasyki podziwianej przez melomanów na całym świecie. Jest to opowieść z czasów renesansowego dworu francuskiego – mamy tu zatem i miłość, i porwanie, zemstę i w końcu śmierć – a wszystko z potężną dawką emocji, pośród dynamiki obrazów i mocnych brzmień. Świat balansuje tu na krawędzi między powagą a kpiną, pozostawiając publiczność z barwnymi wspomnieniami niezwykłych uniesień dzięki fantastycznej muzyce Verdi’ego.
Pandemia dotknęła teatry operowe i filharmonie w całej Europie, odwoływane są festiwale, zawieszane spektakle – martwi się Beata Szałwińska. Wielu znajomych artystów traci źródło utrzymania, pogrąża się w depresji. To straszne na to patrzeć. Nie możemy dopuścić do tego, aby sztuka umarła, dlatego trzeba działać oddolnie i angażować się we wszelkie inicjatywy „na żywo”, które dodają otuchy – nawet te najbardziej kameralne. Pomimo, że mój przyjaciel Alexander jest w grupie ryzyka i bardzo boję się o jego zdrowie, to jednak wiem, że jego praca w Dani jest światełkiem nadziei dla świata. Mimo trudów związanych z podróżą po całej Danii, Alexander wraz z innymi artystami traktują to tournée jako misję, pragnąc dzielić się wraz pięknem muzyki z publicznością. Wierzę, że będzie coraz więcej takich odważnych decyzji związanych z powrotem do normalności, a artyści nie zostaną zapomniani. Przecież sztuka to nie luksus, lecz prawdziwa namacalna potrzeba – szczególnie w ciężkich czasach. To między innymi dzięki muzyce mamy siły, by walczyć z pandemią, przemocą i wszechogarniającym nasz świat apokaliptycznym lękiem. Musimy jednak pokazywać prawdziwą sztukę na scenach i pozostać w bliskim, „żywym” kontakcie z drugim człowiekiem.
Zapraszamy do posłuchania jednego z utworów w wykonaniu Alexandra Anisimova i Beaty Szałwińskiej
Aleksander Anisimov to rosyjski bas, solista największych scen operowych świata m.in. Metropolitan Opera, La Scala, czy Opera Bastille. Ten laureat Konkursu im. Glinki i Czajkowskiego, zadebiutował jako solista w Operze Bolszoj w 1990 roku, w tym samym roku ukończył studia, śpiewając główne role w „Jolancie” Czajkowskiego. Dwa lata później zadebiutował w Operze Paryskiej jako Stary Skazaniec w Lady Makbet Szostakowicza. Zaproszony został do debiutu w La Scali w Mediolanie jako The Grand lnquizitor w nowej produkcji Franco Zeffirellego w Don Carlo Verdiego z Luciano Pavarottim pod dyrekcją Riccardo Muti. Występował także w La Scali oraz w Teatrze Chatelet w Paryżu. Jego debiut w Metropolitan Opera miał miejsce w 1994 roku – wystąpił tam jako stary skazaniec w Lady Makbet Szostakowicza pod batutą Jamesa Conlona i od tej pory stał się regularnym gościem Metropolitan Opera. Alexander Anisimov pojawił się także jako Lodovico w premierze Otellu Verdiego z Placido Domingo i Renee Fleming, pod batutą Jamesa Levine'a, która później została nagrana przez Deutsche Grammophon. Za wykonanie roli Borysa Godunowa w Operze w Seattle został mianowany artystą roku. Aleksander był również ulubionym śpiewakiem i bliskim przyjacielem wiolonczelisty i dyrygenta Mstisława Rostropowicza.
Beata Szałwińska to wszechstronna pianistka, obdarzona wielką muzyczną osobowością. Jej twórczość charakteryzuje się mieszaniem różnych stylów i gatunków muzycznych, co sprawia, że fascynują się nią nie tylko miłośnicy klasycznych brzmień. Swoich fanów Beata Szałwińska znajduje również wśród pasjonatów jazzu i muzyki rozrywkowej, co idealnie wpisuje się w jej głębokie przekonanie, że każdy prawdziwy artysta bezustannie poszukuje swojej indywidualnej drogi i wypowiedzi. Artystka jest też założycielką ACONCAGUA PROJECT - projektu muzycznego, którego celem jest interpretacja i rozpowszechnianie repertuaru Astora Piazzolli, jednego z twórców argentyńskiego tanga, łączącego muzykę klasyczną z innymi gatunkami i stylami muzycznymi. W ubiegłym roku Beatę Szałwińską uhonorowano prestiżową statuetką Charyzmatyczna Osobowość Muzyczna Promująca Polskę na Rynkach Międzynarodowych za jej dotychczasowe dokonania w dziedzinie kultury.