Wszystko wydarzyło się w środę, 29 lipca. Do 75-letniej mieszkanki Zielonej Góry zadzwonił mężczyzna, który przedstawił się jako policjant CBŚ. Podał swój numer legitymacji i kazał wybrać na klawiaturze telefonu numer 997, aby potwierdzić "tajną akcję" prowadzoną przez fikcyjnych funkcjonariuszy.
- Wtedy słuchawkę przejął inny oszust, który przedstawił się jako dyżurny policji i potwierdził tożsamość rzekomego funkcjonariusza. Oszust powiedział, że hakerzy włamują się do banków i kradną pieniądze - relacjonuje podinsp. Małgorzata Barska, rzeczniczka zielonogórskiej policji.
Straciła 30 tysięcy złotych
Umiejętne prowadzenie rozmowy przez oszustów pozwoliło ustalić, w jakim banku i ile pieniędzy ma kobieta. Kilka godzin później oszuści znów zadzwonili do 75-latki i pilnie kazali jej wypłacić 30 tys. złotych i wpłacić je na "bezpieczne konto prokuratora".
- Oszust cały czas instruował pokrzywdzoną. Mówił, że ma nikogo nie zawiadamiać, bo policji nie uda się wtedy nikogo złapać podczas tajnej akcji. Przez cały czas nie dał jej szansy na spokojne zastanowienie się, co się dzieje - opowiada podinsp. Barska.
Po wpłaceniu pieniędzy oszust jeszcze kilka razy dzwonił oraz zapewniał, że przyjedzie do zielonogórzanki razem z prokuratorem. Oczywiście wczoraj już nikt się nie pojawił. Po południu pokrzywdzona zorientowała się, że została oszukana i zgłosiła się na komendę policji.
Policjanci po raz kolejny przypominają, aby nie wierzyć w opowieści o wypadkach członków rodziny czy tajnych akcjach policji. - To perfidne oszustwo. Oszuści ogarnięci chęcią zdobycia pieniędzy nie cofną się przed żadnym sposobem ich zdobycia - podkreśla rzeczniczka.
Przeczytaj też: Dobiegniew: 75-latka upadła w łazience i pilnie potrzebowała pomocy medycznej