Marsz równości „Miłość bez granic” za nami. W Polsce wydarzenie zabezpieczało wielu policjantów z całego województwa. W działaniach wspierali ich pogranicznicy. O wiele mniej mundurowych było po stronie niemieckiej.
Wydarzenie oficjalnie rozpoczęło się w sobotnie popołudnie, 5 września, o godzinie 14:00. Mimo wszystko już wcześniej na placu Bohaterów w Słubicach można było zauważyć wielu uczestników. Część z nich miała tęczowe flagi oraz banery z postulatami. Oprócz ciężarówki z homofobicznymi hasłami nie było widać ich przeciwników.
Na miejscu około godzinę przed startem byli już policyjni wywiadowcy. Z czasem pojawili się specjaliści od zabezpieczeń imprez masowych, czyli mundurowi z Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji z Gorzowa Wielkopolskiego. W akcji brali udział też funkcjonariusze drogówki, sztabu policji, Straży Granicznej i Straży Miejskiej.
Obyło się bez incydentów
Istotnym elementem zabezpieczenia było dopilnowanie, aby nie dopuścić do bezpośredniej konfrontacji osób o odmiennych poglądach z około 300 uczestnikami marszu. Ostatecznie nie doszło jednak do żadnych incydentów, a marsz nie został zakłócony. Cały przemarsz był dokumentowany, aby w razie potrzeby zidentyfikować osoby, które naruszyły prawo.
– Policjanci byli obecni nie po to, aby straszyć, tylko żeby było bezpiecznie. Pierwszy marsz słubicko-frankfurcki przechodzi do historii jako bezpieczny. Nie doszło do żadnych incydentów. Organizatorzy cieszyli się z takich sił policji – relacjonuje nadkom. Marcin Maludy, rzecznik Lubuskiej Policji.
Przeczytaj też: Kara dla Falubazu Zielona Góra za łamanie reżimu sanitarnego. Możliwe zamknięcie trybun