Sprawa dotycząca stada dzikich krów, które od lat chodziło samopas po terenie gminy Deszczno, nabrała tempa w maju tego roku. Blisko 200 zwierząt zgodnie z decyzją powiatowego lekarza weterynarii z Gorzowa Wielkopolskiego oraz sądu mogło stanowić zagrożenie, dlatego miało zostać zlikwidowane.
Postanowienie o wybiciu krów zostało uchylone pod wpływem wielu protestów, głównie obrońców praw zwierząt, którzy na wszelkie sposoby przekonywali Głównego Inspektora Weterynarii. Za stadem wstawili się również prezydent Andrzej Duda i prezes PiS Jarosław Kaczyński. Obaj interweniowali u Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Obecnym właścicielem stada jest zielonogórskie Biuro Ochrony Zwierząt. W sierpniu krowy zostały przetransportowane na pastwisko do Zakola Santockiego. - Zrobiliśmy wszystko, aby zalegalizować stado. Są zakolczykowane i zbadane. Badania wykazały, że całe stado jest zdrowe. Nie stwierdzono gruźlicy, brucelozy ani białaczki, czyli chorób zwalczanych z urzędu - informuje Iza Kwiatkowska, szefowa BOZ.
"Zostaliśmy sami z ogromnym problemem"
Tuż po badaniach krowy miały wyjechać do rezerwatu przyrody w Czarnocinie (woj. zachodniopomorskie). Niestety mężczyzna, który oferował pomoc, wycofał się ze wszystkiego. - Okazał się on człowiekiem zupełnie niepoważnym. Oferował wcześniej pomoc przy spędzie, badaniu i pokryciu kosztów, ale kilka dni przed badaniami przestał odbierać telefony i zaczął się rakiem wycofywać ze swoich obietnic - podkreśla Kwiatkowska.
Obrońcom praw zwierząt udało się znaleźć gospodarstwo w województwie opolskim. Warunkiem był jednak zakup dwóch obór i 18 hektarów ziemi. Prof. Andrzej Elżanowski dopinał już wszystko wraz ze sponsorem, który był w stanie zainwestować 25 procent potrzebnej kwoty oraz adwokatem. Niestety sponsor zrezygnował ze względu na stan obór i ziemię bardzo złej jakości.
BOZ cały czas poszukuje więc azyli, które zapewnią krowom dożywocie. - To sprawa na wczoraj. Jest przyzwolenie ministra rolnictwa na rozbicie stada na części, bo może być to jedyna szansa, aby uratować im życie. Jest 60 byków, które muszą być osobno, bo stado nie może się już rozmnażać. Problem, że byków nikt nie chce - mówi Iza Kwiatkowska.
Właściciele stada proszą także o wsparcie finansowe. Biuro Ochrony Zwierząt nadal musi opłacić fakturę za wypas w Zakolu Santockim. Brakuje im około 40 tys. złotych. Stado od września jest tam bez umowy. - Krowy muszą wyjechać w już październiku, bo później trzeba je spędzić w inne miejsce oraz zapewnić wiaty i zimowe karmienie, a to już są gigantyczne koszty. Nie mamy już ani pieniędzy, ani czasu, ani miejsca na ten moment - tłumaczy szefowa BOZ.
Zbiórka na rzecz Wolnych Krów
Biuro Ochrony Zwierząt utworzyło zbiórkę, gdzie można wpłacać pieniądze na rzecz krów. - Wierzymy w was oraz siłę i determinację wszystkich, którzy do tej pory walczyli o jedyne w swoim rodzaju stado w Europie. Wierzymy, że teraz pozostaniecie z nami w tej bardzo trudnej sytuacji - czytamy.
Wszelkich informacji udziela Izabela Kwiatkowska (tel. 666 605 391).