Zaczęło się od ostrej białaczki córki. Dla pani Bernadety była droga pełna wzlotów i upadków, rosnącej i malejącej nadziei. Na szczęście, pomimo kiepskich rokowań, w tej walce odnotowano znacznie więcej zwycięstw niż porażek.
- Czasem zastanawiałam się, skąd ona bierze tę siłę, jak znajduje moc do tego, by nigdy się nie poddawać i wciąż kroczyć do przodu. Kiedy życie rzucało pod nogi kolejne kłody, ona zdawała się je pokonywać. Zawsze podejmowała rękawicę, choć los w ostatnich latach nie był dla niej łaskawy - czytamy w opisie zbiórki.
Kolejna walka o życie
Kiedy zdawało się, że wszystko, co najgorsze już się wydarzyło, pojawiła się kolejna diagnoza. Tym razem dotyczyła samej pani Bernadety. Lekarze wykryli u niej nowotwór złośliwy prawego płata skroniowego. Było do dla nich niemalże jednoznaczne z wyrokiem.
- Lekarz powiedział, że osoby z tym rodzajem guza, nigdy nie wracają, nigdy nie wygrywają. Nie uwierzyliśmy w żadne z tych słów. Nie zgodziliśmy się z tym wyrokiem. Problem w tym, że teraz prowadzimy szaleńczy wyścig ze śmiercią, a walka toczy się o najwyższą stawkę - podkreślają organizatorzy zbiórki.
W tym przypadku naświetlania, chemioterapia to za mało. Potrzebne jest zdecydowane uderzenie w guza, który wciąż odrasta. Jedyną nadzieją jest immunoterapia przeprowadzona w Kolonii. Dokładny kosztorys zostanie ujawniony już po pierwszej wizycie, ale już dziś wiemy, że może być to nawet kilkaset tysięcy złotych.
Zbiórka dla pani Bernadety: "Białaczka córki, glejak matki... Pomóż nim zgaśnie nadzieja na życie!"