Specjalistyczny Zespół Pogotowia Ratunkowego został wysłany na ul. Ceglaną w Zielonej Górze, gdzie pomiędzy samochodami miał leżeć mężczyzna, z którym kontakt był utrudniony. Jak się później okazało, był on w stanie upojenia alkoholowego i nie wymagał pomocy medycznej.
- Od ponad godziny stoimy z kandydatem do przyjęcia w poczet klientów izby wytrzeźwień. Na mieście nie ma żadnego wolnego radiowozu, który zabrałby go z naszego pokładu - czytamy na profilu dr. Roberta Górskiego w mediach społecznościowych. Niestety ratownicy prawnie nie mogą przewieźć takiego "pacjenta" na izbę wytrzeźwień i musi to zrobić patrol policji lub straży miejskiej.
Kilka minut przed godziną 21:00, kierownik zespołu podjął decyzję o przetransportowaniu nietrzeźwej osoby na Komendę Miejską Policji przy ulicy Partyzantów w Zielonej Górze. - Dostałem informację od głównego dyspozytora z Gorzowa, że w Zielonej Górze zabrakło karetek i nie ma kto jeździć do chorych mieszkańców. Podjąłem decyzję, że wbrew zasadom zawozimy sami naszego pijanego delikwenta na komendę i policjanci poczekają z nim na miejscu, aż zwolni się radiowóz i zawiezie go do Raculi - pisze Robert Górski.
Takie sytuacje zdarzają się dość często - praktycznie w każdym mieście w Polsce. Przez osoby pod wpływem alkoholu zespoły w zasadzie "zamarzają" na długi czas. Dopóki nie zakończą one wszystkich czynności nie mogą wyruszyć z pomocą do pacjentów.