Zawodnicy od samego początku zaciekle walczyli o każdy kawałek parkietu i o przewagę nad piłką. Pierwsza kwarta zapowiadała bardzo wyrównany mecz, lecz wśród zawodników było widać niepokój i ogromne nerwy. Dopiero w połowie pierwszej kwarty goście odskoczyli na 2-3 punkty i utrzymali wynik. Goście od początku weszli lepiej w rytm gry. Skuteczniej rozbijali obronę gospodarzy oraz ewidentnie lepiej szukali dogodnych pozycji dla pozostałych graczy.
W drugiej połowie goście trochę pogubili się w rzutach z dystansu. Anwil zaczął pudłować, a gospodarze odrabiali straty. W końcówce kwarty po dobrych rzutach Florenca, Stelmet objął prowadzenie w meczu.
Trzecia kwarta to kontynuacja pierwszej połowy meczu. Może kibice nie zobaczyli zbyt pięknej koszykówki, za to było wiele nerwów ze strony obu ekip. Słyszało się głosy "wojna trwa". Punkt za punkt, rzut za rzut, kosz za kosz. Efektownymi "wsadami" piękne akcje kończyli m.in. Hrycaniuk czy Savović. Mecz dnia rozegrał James Florence zdobywając 34 punkty. Kilka razy oba zespoły wręcz wyrywały sobie prowadzenie w meczu.
Czwarta kwarta to popis gości, a w zasadzie duetu w wykonaniu Hosley-Almeida. Jednak za długo to nie trwało i do głosu ponownie doszli gospodarze rzucając celne trójki. Na cztery minuty przed końcem meczu wynik był na korzyść Mistrzów Polski (86:77). Niestety, gospodarze pogubili się i przy wyniku 90:90 potrzebna była dogrywka.
Początek dogrywki to popis w wykonaniu Anwilu. Goście bardzo szybko zdobyli sześć punktów, a gospodarze nie potrafili punktować przez pierwsze minuty meczu. Do głosu doszedł James Florence, który rozegrał mecz dnia. W bardzo krótkim czasie, bo zaledwie ponad minutę potrzebował, aby wyprowadzić zespół z dołka i dojść do wyniku 101:100. Stelmet już nie wypuścił szansy z rąk i wygrał mecz u siebie 107:104.
- Na pewno jest to prawdziwy mecz play-off. Walczyliśmy do końca, udało nam się doprowadzić do dogrywki. W dogrywce też rozpoczęliśmy przyzwoicie, natomiast nie mieliśmy aż tak zimnej głowy w końcówce i to przechyliło szalę zwycięstwa na stronę Zielonej Góry. W większej części meczu realizowaliśmy to co chcieliśmy, natomiast ostatecznie wynik się liczy i przegraliśmy mecz, musimy wejść do piątkowego meczu jeszcze bardziej zmobilizowani - powiedział na konferencji prasowej Igor Milicić, trener Anwilu Włocławek.
- Po pierwsze wiedzieliśmy, że będzie bardzo trudny mecz, że Anwil rzuci wszystko na nas. Mecz był w kratkę, raz oni grali dobrze a raz my. To co my zrobiliśmy źle, to pozwoliliśmy im na dużo zbiórek w ataku. Popełniliśmy za dużo strat. Mecz na 14 sekund, gdy prowadzi się czterema punktami, to nie ma prawa się zdarzyć, że oni doprowadzają do dogrywki przez nasze błędy. Bardzo dobrze pociągnął Florence, zrobiliśmy dobrą robotę i bardzo się cieszymy, że prowadzimy 2:1. Przed nami jeszcze jeden trudny mecz, na pewno zrobimy wszystko, żebyśmy zakończyli tą serię w piątek u nas - powiedział Trener Stelmetu BC Enea Zielona Góra, Andrej Urlep.
https://newslubuski.pl/sport/4879-horror-ze-szczesliwym-zakonczeniem-stelmet-lepszy-od-anwilu.html#sigProId588bd87a6c