Od dziś urzędniczki Samorządu Województwa Lubuskiego będą mogły posługiwać się nowymi, żeńskimi nazwami swoich stanowisk. Wprawdzie zgodnie z przepisami decyzje administracyjne i umowy nadal muszą mieć pieczątki z męskimi nazwami, ale w mailach, na tabliczkach na drzwiach, wizytówkach – mogą się pojawić dyrektorki, zastępczynie, kierowniczki, specjalistki i inspektorki. Swoją decyzją Zielona Góra dołączyła dziś do Urzędów w Gdańsku, Sopocie, Krakowie i w Warszawie.
- Nie możemy tkwić w starym, męskim nazewnictwie. Swoim urzędniczkom pozostawiam pełną dowolność. Wiem, że co najmniej jedna już stoczyła prawdziwy bój o żeńską nazwę stanowiska na swojej wizytówce Od dziś stanie się to normą! - mówi Elżbieta Anna Polak, Marszałek Województwa Lubuskiego - Sama na pieczątkach pozostanę „marszałkiem”. Ale nigdy nie obrażę się za „marszałkinię”!
Na problem nazw zwrócił też uwagę Instytut Równości.
- Zauważmy, że zawody dawniej niższe społecznie rangą występują w rodzaju żeńskim, a my jakoś nie mamy z tym żadnego problemu. Problem pojawia się przy zawodach "prestiżowych". Nasze dzieci, a zwłaszcza córki widzą tak samo. Dorastają w świecie pełnym profesorów, naukowców, lekarzy, prawników, sędziów i polityków. Od małego dostaje sygnał, że pewne zawody są raczej nie dla niej, a jeśli będzie chciała być nią (nim) to będzie wymagało to większej pracy. Takich przykładów można mnożyć np. to, że „psycholożka” brzmi nieprofesjonalnie czy chirurżka. To tworzy wrażenie, że mężczyźni w naszym społeczeństwie kojarzą się z profesjonalizmem a kobiety nie. To niesprawiedliwe i krzywdzące. Język ewoluuje i ciągle pojawiają się nowe aspekty - mówi Kacper Kubiak z Instytutu Równości.
Czytaj także: Blisko 4 miliony na ścieżki rowerowe w Lubuskiem. Sprawdź, kto dostał pieniądze (LISTA)