Co 3 miesiące rodzice wykonywali dzieciom (Maja ma starszego brata Adasia) kontrolne badania krwi, ponieważ Adaś zabija swoją odporność, chłopiec choruje na wczesnodziecięcą autoimmunologiczną agranulocytopenię. Mai wyniki nigdy nie były idealne, ale hematolog twierdził, że są w miarę dobre.
Choroba przyszła nagle
Dziewczynka zaczęła budzić się w nocy z płaczem i położenie jej spać z powrotem graniczyło z cudem. Oprócz tego bardzo dużo jadła i nie przybierała na wadze. W dodatku wyniki morfologii wyglądały dużo gorzej. Pediatra stwierdziła, że Maję trzeba przebadać w kierunku białaczki. Niestety. Kolejne badania potwierdziły u Majeczki ostrą białaczkę szpikową AML - mega wredna odmiana.
- Po pierwszym cyklu chemii Maja straciła całą odporność i doszło do sepsy - informuje Martyna Blask, mama dziewczynki. - 30 dni dzielnie walczyła o życie. W tym czasie nie działał jej szpik kostny, układ krążenia, układ oddechowy i nie pracowały jelita. Lekarze wprowadzili Maję w śpiączkę, oddychała za pomocą respiratora, krążenie utrzymywali lekami, podawali jej antybiotyki, ale to nie przynosiło skutków. Kilkakrotnie kazano nam pożegnać się z Mają. Jednak z mężem nigdy nie zwątpiliśmy i walczyliśmy.
Maja wyszła z sepsy. Kolejne 4 cykle chemii przeszła bez większych skutków ubocznych. Ostatni cykl chemii był bardzo silny, ale też bardzo dzielnie to zniosła.
- Czekaliśmy już tylko na to, kiedy szpik się odbije i wracamy do domu! - dodaje pani Martyna. - Stało się jednak inaczej. Białaczka wróciła. Według opinii lekarzy Maja miała 1 procent na przeżycie.
Po wielomiesięcznej walce o życie, przeszczepie szpiku, którego dawcą została jej mama, bardzo wielu chemiach i drogich nierefundowanych lekach Maja wróciła do zdrowia, czuła się dobrze. 22 grudnia ubiegłego roku Majka wróciła do domu. Szczęście rodziców nie trwało jednak długo. Dziecko wróciło do szpitala po kilku dniach z wirusem cytomegalii. Zaatakował skórę i wątrobę i przez niego dziewczynka miała bardzo wysoką gorączkę i bardzo spadały jej płytki. Majka nie zareagowała na pierwsze leczenie i lekarze musieli dać jej dużo silniejsze i bardziej toksyczne leki. Do tego pojawił jej się graft skórny i prawdopodobnie wątrobowy. Teraz powoli wszystko wraca do normy.
1 lutego Majeczka wróciła do domu. Jej wyniki są bardzo dobre. Teraz czeka ją rehabilitacja i praca nad rozwojem. Maja jest opóźniona o ponad rok! Musi nauczyć się wszystkiego na nowo- chodzić, mówić, jeść. Majka przez długotrwałe niedotlenienie w trakcie śpiączki, potrzebuje dużo więcej czasu i pracy ze specjalistami, żeby mogła być "normalna". Generuje to ogromne koszty miesięczne. Tygodniowy koszt rehabilitacji to 700 zł.
Sprawa Mai zebrała dużo inicjatywy chęci pomocy innym w ludziach. Grupa sportowców (i nie tylko) uprawiających różne dyscypliny dedykowało jej swoje treningi na 101%. Tak jak na każdym treningu może przydarzyć się kryzys tak i w życiu czasem potrzebujemy wsparcia. Efektem treningu pochwalili się filmem.
NewsLubuski.pl przyłącza się do akcji. Szturmujemy niebo dla Mai. Prosimy o wsparcie:
1% podatku
KRS 0000 270809
INFORMACJE DODATKOWE : BLASK, 10394
lub wpłata na konto:
62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
Tytuł wpłaty: Blask, 10394
Za wszelką pomoc bardzo dziękujemy
https://newslubuski.pl/spoleczne/6379-szturmujemy-niebo-dla-mai.html#sigProId9810ad7774