Patrolowy lot nad lasami zakończony wypadkiem. Samolot gaśniczy startujący z lotniska w Przylepie wpadł do lasu tuż po starcie. Trzyosobowa załoga o dziwo nie odniosła poważnych obrażeń. Tak było 15 lat temu. Dziś o wszystkim przypomina tylko pamiątkowy obelisk.
To miał być zwykły, lot patrolowo-gaśniczy realizowany przez Aeroklub Ziemi Lubuskiej dla Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Zielonej Górze. Samolot Antonov An-2 SP-ANA z załogą Leśnej Bazy Lotniczej z napełnionymi zbiornikami wody służącej do celów gaśniczych wystartował z lotniska 2 września 2005 roku około godziny 15:00.
Praktycznie tuż po starcie z powodu usterki technicznej zatrzymał się silnik. Popularny samolot AN-2 zwany „antkiem” spadł do lasu w pobliżu osiedla Czarkowo w Łężycy.
Załoga odniosła tylko lekkie obrażenia
Po kilku minutach Antonow zaczął się palić. W międzyczasie trzyosobowa załoga próbowała ewakuować się z rozbitego samolotu. Sytuacja była jednak o tyle trudna, że drzwi zostały zablokowane przez pień drzewa. Zmusiło to ich do rozerwania poszycia w kabinie transportowej i przez otwór powstały w boku samolotu wszyscy zdołali wyskoczyć z maszyny.
Do akcji ratowniczej wyruszyło kilka zastępów państwowej straży pożarnej. Strażacy długo zabezpieczali „antka” sprężoną pianą. Wszystko po to, aby nie zapaliło się ponad 800 litrów paliwa, które wydostawało się z rozerwanych zbiorników. Na miejscu pojawiły się też zespoły pogotowia, które zabrały poszkodowanych członków załogi do szpitala.
Obrażenia lotników z pewnością zminimalizowała bardzo bezpieczna konstrukcja Antonowa. Dodatkowo dołączyło do tego doświadczenie i umiejętności pilota.
Pozostał tylko pamiątkowy pomnik
Dziś wypadek z udziałem gaśniczego AN-2 upamiętnia tylko specjalny obelisk. Co ciekawe niektórzy mieszkańcy Łężycy stawiają tam nawet znicze, choć w zdarzeniu nikt nie zginął, a cała załoga samolotu do dziś pracuje na lotnisku w Przylepie w charakterze instruktorów.
Fot. Album Zdjęć PKBWL