Pożar stadniny koni. Wszystko spłonęło. „Gasiliśmy na początku wiadrami” (ZDJĘCIA)

Pożar stadniny koni w Bronkowie koło Krosna Odrzańskiego. Ogień szybko się rozprzestrzeniał. Z ogniem walczyło 17 zastępów straży pożarnej. Rodzina straciła wszystko.

Zgłoszenie o pożarze wpłynęło do dyżurnego straży pożarnej w Krośnie Odrzańskim w czwartkowy poranek, 18 kwietnia, około godziny 8:30. W ogniu stanęła stadnina koni w miejscowości Bronków (gmina Bobrowice), która mieściła się na terenie gospodarstwa agroturystycznego.

Początkowo do akcji wysłano zastępy z krośnieńskiej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej oraz pobliskie jednostki OSP. W chwili dojazdu pierwszego samochodu gaśniczego z OSP Bobrowice budynek był już niemal całkowicie objęty ogniem. Wówczas na miejsce skierowano kolejne zastępy strażaków.

Pożar Bronków. Spłonęła stadnina koni

– Właściciel ewakuował blisko 20 koni oraz dwie osoby, które przebywały w hoteliku, jeszcze przed przyjazdem strażaków. Na szczęście nikomu nic się nie stało – relacjonuje mł. bryg. Arkadiusz Kaniak, rzecznik lubuskiej straży pożarnej.

W międzyczasie do Bronkowa przyjechała grupa dronowa PSP ze Słubic i z OSP Strużka. Oba bezzałogowe statki powietrzne wyposażone są w kamerę termowizyjną, co pozwoliło ratownikom na kontrolowanie sytuacji i dokładne lokalizowanie ognisk pożaru. Na miejsce dojechała też grupa operacyjna z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Gorzowie Wielkopolskim i specjalny pojazd do nabijania butli od aparatów powietrznych z Zielonej Góry.

Strażacy walczyli z ogniem przez kilka godzin. W trakcie akcji gaśniczej dach obiektu całkowicie zawalił się do środka. Obecnie działania cały czas trwają. Zadaniem strażaków jest przede wszystkim dokładne dogaszenie wciąż tlących się elementów konstrukcyjnych obiektu oraz składowanych w nim przedmiotów.

Oficjalna przyczyna pożaru nie jest znana. To będzie ustalała już policja. Swoją opinię wyda też biegły z zakresu pożarnictwa. Najprawdopodobniej doszło jednak do zwarcia instalacji elektrycznej.

Pożar stadniny koni. „Straciliśmy wszystko”

Wraz ze stadniną koni spłonął hotel oraz dom, w którym mieszkały trzy osoby, w tym 4-letnia dziewczynka. Rodzina straciła dosłownie wszystko.

– Najpierw wywaliło korki i po chwili zauważyłem dym. Wypuściłem konie, a gdy otworzyłem drzwi od jednego z pokoi, to było już czarno od dymu. Wezwaliśmy straż pożarną i na początku chaotycznie gasiliśmy ogień wiadrami – mówi Przemysław Przewłocki, właściciel stadniny.

Sytuacja jest trudna, ponieważ rodzina nie wzięła ze sobą kompletnie nic.

– Jesteśmy tak, jak stoimy. Partnerka wyszła w szlafroku. Mamy gdzie mieszkać, ale musimy się ubrać. Buty pożyczyłem od kolegi. Jutro będziemy myśleli, jak dalej działać. Najgorsze jest to, że spłonęło moje miejsce pracy. Trzeba to teraz odbudować i zacząć normalnie żyć – dodaje właściciel.

Przeczytaj też: Niebezpieczne zdarzenie na stacji paliw w Zielonej Górze. Akcja straży pożarnej