Rynek spożywczy pełen jest podróbek i produktów oznakowanych w sposób dezorientujący klienta. Często dochodzi do takich sytuacji, m.in. na rynku wędliniarskim. Na etykiecie zamieszczany jest napis „Produkt polski”, natomiast brakuje informacji o tym, że mięso z którego powstała kiełbasa w rzeczywistości pochodzi z innego kraju. Taka wiadomość bywa nieraz zapisywana bardzo drobną czcionką, uniemożliwiającą jej odczytanie bez mocnych okularów. Tracą na tym polscy producenci, ponieważ nasza żywność cieszy się dobrą reputacją, a spożywcze „piractwo” tylko może zaszkodzić jej marce. Część producentów od lat apelowała, aby na zasadzie dobrowolności zamieszczać na wyrobach spożywczych informację „Produkt polski”. Ich postulaty zostały spełnione. Pierwszego stycznia weszła w życie znowelizowana ustawa o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych, która wprowadza możliwość oraz określa warunki zamieszczania informacji „Produkt polski”. Wzór znaku graficznego określił w rozporządzeniu minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Ustawa odpowiada oczekiwaniom nie tylko producentów, ale także klientów. W 2012 roku Europejska Organizacja Konsumentów przeprowadziła w Polsce badania ankietowe. Pochodzenie produktu znalazło się w pierwszej piątce czynników decydujących o zakupie danego towaru, obok ceny, smaku, okresu trwałości i wyglądu.
Umieszczanie znaku „Produkt polski” jest dobrowolne. Decyduje o tym tylko producent. Przy czym nie wolno stosować innych rozwiązań graficznych, niż określonych w ministerialnym rozporządzeniu. Na rynku funkcjonuje obecnie wiele różnych oznaczeń typu „Produkt polski”. Ustawodawca dopuścił obrót takimi artykułami do końca bieżącego roku, aby nie narażać wytwórców na koszty i nie marnować żywności. Trzeba jednak pamiętać, że od początku 2018 roku za nieprawidłowe użycie znaku „Produkt polski” mogą grozić kary pieniężne.
MRiRW za pomocą biuteltynu informacyjnego Polska Ziemia