27-letni kierujący Fordem Mondeo z niewyjaśnionych jeszcze przyczyn zjechał z gminnej, szutrowej trasy i rozstrzaskał się na przydrożnym drzewie. - Na pewno jechał on bardzo szybko. Drzewa były wbite na głębokość dźwigni do zmiany biegów - relacjonuje świadek zdarzenia. W zmasakrowanej osobówce uwięzione były dwie osoby, 26-letnia pasażerka i kierowca bez funkcji życiowych. Przytomna kobieta była w takiej pozycji, że nie mogła samodzielnie wezwać pomocy.
Służby ratownicze otrzymały zgłoszenie dopiero około godziny 7:40. Na wypadek natrafił grzybiarz. Na miejsce natychmiast wysłano 3 zastępy straży pożarnej z Krosna Odrzańskiego oraz ochotników z Bytnicy. Wezwano również zespoły pogotowia, policję oraz śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z Zielonej Góry.
Strażacy sprawnie zabezpieczyli rozbity pojazd, lecz z racji braku wystarczającego sprzętu do ratownictwa technicznego do zdarzenia zadysponowano strażaków ze Świebodzina oraz Bobrowic oddalonych od miejsca wypadku o 30 kilometrów. Po około 40 minutach ratownikom udało się wykonać dostęp i wyciagnać z pojazdu przytomną 26-latkę oraz ciało jej 27-letniego męża.
Kobieta szybko została opatrzona i przekazana zespołowi pogotowia, który przetransportował ją do podstawionego niedaleko śmigłowca LPR. To prawdziwy cud, że przeżyła, ponieważ miejsce pasażera zostało kompletnie zniszczone. - 26-latka trafiła do szpitala w Zielonej Górze - mówi asp. szt. Justyna Kulka, rzecznik krośnieńskiej policji.
Na miejscu przez kilka godzin pracowali policjanci z Krosna Odrzańskiego. Wraz z prokuratorem ustalają oni wszystkie okoliczności wypadku.
https://newslubuski.pl/interwencje/5512-tragiczny-wypadek-w-bytnicy-kobieta-z-martwym-mezem-przez-8-godzin-czekala-na-pomoc.html#sigProIdf841e3fcd1